Saturday 16 March 2013

O komputerowych wampirach

Nowy system komputerowy wysysa z nas energie, krew i marne resztki zycia. 9 godzin w biurze staram sie nie zatluc kierowniczki projektu zszywaczem. "Przygladamy sie temu", "zajmujemy sie tym" oraz "zostalismy o tym poinformowani" to 3 standardowe odpowiedzi na setki problemow zglaszanych codziennie juz przez 4ty miesiac. Rozwiazanie problemu doprowadza do kolejnych 3 usterek, (ktore oczywiscie musimy zglosic i szczegolowo opisac) lub ponownie wydluza czas wykonywania standardowych czynnosci. System za 3 miliony, ale pieniedzy na podwyzki i nowy personel brak.
Jade do domu usilnie probujac utrzymac przynajmniej jedno oko otwarte. Wkladam Pociechy do lozek i opieram sie checi zasniecia na podlodze. Po czym pol godziny pozniej odlatuje na kanapie. 4ty miesiac wyciety z zycia. Z 5cioosobowego teamu jedna ciezarna ze stresu urodzila przedwczesnie, dwoje najmlodszych zlozylo wypowiedzienie, czwarta najstarsza zostaje przeniesiona do innego dzialu. Jakby nie liczyl, za poltora miesiaca bede robic za piatke. Szefostwo natomiast obiecuje "przygladac sie z bliska sytuacji". Kryzys.
Wiec kiedy w piatkowy poranek nie udalo mi sie ani podniesc z lozka ani odzyskac glosu, po raz pierwszy w moim zyciu grypa okazala sie zbawieniem. Nabieram dystansu, zbieram mysli. Nie wiem czy obiektywnie, bo na przeciwbolach.
W miedzyczasie dzieci kuruja mnie flanelowymi nalesnikami z brukselka, shake'ami z drewnianych jajek i plastikowych truskawek oraz moca usciskow (polaczonych ze skakaniem po brzuchu). Odpoczywam.