Sunday 30 September 2012

Pid szatrom je dobre spaty...

Nie bede kontynuowac szkolnych horrorow. Po 3 tygodniach telefonow, maili i listow do szkoly udalo mi sie    spotkac z wychowawczynia. Wychowawczyni byla niezmiernie zdumiona naszym niezadowoleniem. Bo inni rodzice nie narzekaja (gdybym dostala 5 centow za kazdym razem jak slysze w tym kraju "inni przeciez nie narzekaja" - ale o tym innym razem.) Koniec koncow uzgodnilismy, ze komunikacja odbywac sie bedzie mailowo przeze mnie, a nie trudnego w obsludze Aminskiego. Uzgodnilismy tez, ze nie beda wysylac mi dziecka do domu ze zdartymi do kregoslupa plecami i komentarzem "dzis nic specjalnego". Grono nauczycielskie pograzylo sie w zadumie nad moja sugestia, ze zebranie podstawowych informacji o nowo przyjetych dzieciach na tydzien przed, a nie tydzien po rozpoczeciu roku szkolnego ulatwiloby im organizacje pracy. Serio? Naprawde? Serio? Nikt na to wczesniej nie wpadl?
Koniec. Na razie.

W miedzyczasie, jako ze grono nauczycielskie poszlo na zasluzone wolne po 3 tygodniach ciezkiej pracy, zabralismy Pociechy pod namioty. Troche zesmy oszukiwali, bo namioty byly wyposazone w boskie lozka, tv, a na dodatek staly obok porzadnych mobilnych lazienek i niezle wyposazonej kuchni. I basenu. Ale byly namiotami. Namiotami w srodku sztormu. Lalo, wialo, huczalo, w nocy przymarzala kazda czesc ciala wystajaca spod pierzyny. Dzieciaki kwiczaly z radosci. Wyleczyly, kaszle i nosy. Siedzac na sciezce i gotujac pol dnia zupe z kamieni. Wywalilam wszystkie leki i wprowadzilam do codziennej rutyny zabawy, od ktorych mojej babci wlosy stanely by deba. Bede informowac o skutkach.
Ku mojemu zdziwieniu dzieciaki nie potopily sie w basenie. Jak sie okazalo kamienne zupy i woskowe ciasteczka byly wystarczajaco zajmujace.


5 comments:

  1. Mrozem w wirusy!
    Brawa dla klubu morsow!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odpukac w niemalowane - na razie dziala.

      Delete
  2. to najlepsza terapia uodparniająca :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzymac kciuki! Juz jestesmy na plusie bo w zeszlym roku osmarkani byli od wrzesnia do kwietnia. Jest pazdziernik i dajemy rade!

      Delete
  3. czytałam ostatnio o chowie norweskim czy fińskim: przedszkolaki spędzają na zewnątrz całe dnie, śnieg czy mróz, zawierucha czy śnieżyca - nic im nie przeszkadza. I popijają chleb zimną kranówką z termosu. Na tej śnieżycy.
    Dawniej się ludzie tak nie przejmowali, a teraz każdy ma w domu następcę tronu;-)
    P.S. odczuwam śladowe ilości dumy nad wyższością ciała pedagogicznego polskiego nad belgijskim. I obym się nie przejechała!

    ReplyDelete